00
Iron Maiden- The Wicker Man
Zastawiam się czego ludzie pragną bardziej. Władzy czy
pieniędzy?
Myślę ze jednak obie te rzeczy są ze sobą bardzo blisko
powiązane. Bo czy istnieje władza bez pieniędzy? A czy pieniądze nie dają władzy?
Ile ludzie są w stanie zrobić dla władzy? Porzucić rodziny, uciszyć
sumienie oraz zrezygnować ze wszystkiego co w nich ludzkie… Kiedy już zrobisz wszystko
co konieczne dla tego wszystkiego to kim wtedy jesteś ? Dalej człowiekiem czy
już tylko maszyną?
Czego ludzie chcą kiedy osiągną ten etap kiedy wszystko w państwie
czy na świecie jest pod twoim wpływem. Czują się jak Bóg? Jak bóg w którego istnienie i tak nie wierzą…
Czy czują cokolwiek kiedy wydają rozkazy pozbycia się ludzi
stojących im do celu? Zauważają ich w ogóle? Czy zdają sobie sprawę z
cierpienia…
Czy maja uczucia …
Czy mają serce
Czy maj duszę
Czy zyją?
Te pytanie i wiele wiele innych krążyło mi po głowie jak szalone
stado pszczół. Co jakiś czas jedna żądliła mnie mocniej u udawało mi się
uchwycić ją na chwilę w głowie lecz już na odpowiedz nie starczyło czasu gdyż
na jej miejsce pojawiała się następna i następna. Czułam muszę z stąd uciec.
Gdziekolwiek zaszyć się głęboko pod ziemią, zasnąć i nigdy więcej się nie
obudzić. Po raz pierwszy w życiu zachowywałam się jak tchórz. Wszystko to co
myślałam, wszystko to co czułam zniknęło, rozpadło się niczym kurz opadający na
wszystko na tym placu.
Wokół mnie jak okiem sięgnąć widziało się pozawalane ściany które jako jedyne pozostały po poprzednich konstrukcjach. Cały gruz zlał się w jedną wielką kupę kamieni i tylko gdzie nie gdzie można było dostrzec fundamenty które sugerowały gdzie znajdował się dany dom.
Cisza która docierała do moich uszu bolała. Dałabym wszystko bylebym usłyszała krzyki, zawodzenia czy czyjś płacz. Nie było nic. Nic nie pozostało z tych ludzi.
Wokół mnie jak okiem sięgnąć widziało się pozawalane ściany które jako jedyne pozostały po poprzednich konstrukcjach. Cały gruz zlał się w jedną wielką kupę kamieni i tylko gdzie nie gdzie można było dostrzec fundamenty które sugerowały gdzie znajdował się dany dom.
Cisza która docierała do moich uszu bolała. Dałabym wszystko bylebym usłyszała krzyki, zawodzenia czy czyjś płacz. Nie było nic. Nic nie pozostało z tych ludzi.
I ze mnie. Z mojego oka poleciała drobna łza. Starłam ją. To
nie był dobry moment żeby się rozczulać. Zostałam zdradzona, wykorzystana i
okłamana. Czułam wstręt do samej siebie. Zgasiłam w sobie płomień nienawiści
wzięłam głęboki wdech i odwróciłam ie do mojego towarzysza.
- To jak chcesz pokonać tych sukinsynów? – wydusiłam z
siebie
Chłopak uśmiechną się smutno. Skiną głową na czekający za
nami helikopter.
- Zapraszam na pokład my lady. Lepiej późno nić wcale. –
odwrócił się kierunku pojazdu
Poszłam za nim. Gotowa na to co ma nadejść. Za tych
wszystkich ludzi, za błędy, za wolność.